Kolejne polskie
miasta zapowiadają wprowadzenie Stref Czystego Transportu. Kontrowersje
wzbudziły zwłaszcza plany ogłoszone przez prezydenta Warszawy, które wielu
komentujących ocenia jako zbyt radykalne. Jest to jednak nic przy decyzji włodarzy
Londynu, która ma wejść w życie już 29 sierpnia. Według niezależnych
organizacji odebraniem prawa do mobilności indywidualnej zagrożone tam jest
nawet 400 tys. rodzin!
Strefa Czystego
Transportu w Warszawie, czyli jak to się robi w Polsce
Strefy Czystego Transportu to obecnie jeden z najbardziej emocjonujących
zagadnień dla polskich kierowców. W ramach nowelizacji Ustawy o
elektromobilności z grudnia 2021 r. samorządy dostały prawo do organizowania od
2024 roku stref w mieście, do których wstęp będą miały tylko samochody
spełniające określone normy emisji spalin.
I samorządy zamierzają z tego prawa korzystać. Jako pierwsi
stosowną uchwałę w listopadzie 2022 r. przegłosowali radni Krakowa. Podobne
kroki zapowiada już szereg polskich miast, zarówno mniejszych, jak i największych,
z Warszawą na czele. Włodarze stolicy przystąpili już do konsultacji
społecznych swojego pomysłu.
Warszawska wersja Strefy Czystego Transportu w obecnym
kształcie nie obejmuje co prawda jeszcze całego miasta (a większość Śródmieścia
oraz fragmenty Woli, Ochoty, Saskiej Kępy, Grochowa i Pragi), ale wprowadza
ostrzejszą selekcję aut. W 2024 roku odrzucone ze stołecznych ulic mają zostać
auta z silnikami benzynowymi starsze niż 27 lat i wysokoprężnymi w wieku ponad
18 lat. Następnie progi te będą podnoszone co dwa lata, tak by w roku 2032 do
centrum miasta mogły już wjeżdżać tylko auta benzynowe wyprodukowane po 2015 r.
i z silnikami wysokoprężnymi nie starsze niż z roku 2021.
Sam ratusz przyznaje, że – przy obecnym tempie wymiany parku
samochodowego przez Warszawiaków – obostrzenia początkowo dotkną 2% kierowców,
ale docelowo zmuszą do poszukania alternatywy wobec własnych czterech kółek już
27% z nich. To rodzi wśród części mieszkańców pytania o granice wyznaczania
prawa przez ustawodawców oraz swobód obywatelskich.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że podobne strategie
wprowadzane są obecnie w wielu miastach, zwłaszcza na terenie Unii
Europejskiej. Tymczasem (według danych WHO) aż 33 z 50 najbardziej
zanieczyszczonych miast UE znajduje się w Polsce. Zależnie od miejsca i
chwilowych okoliczności samochody odpowiadają w nich od 10 do 80 proc.
zanieczyszczeń powietrza. Tymczasem z ich powodu w naszym kraju umiera co roku przedwcześnie
ponad 40 tys. osób.
ULEZ w Londynie,
czyli jak to się robi na zachodzie
Wprowadzanie rozwiązań analogicznych do Stref Czystego
Transportu dowiodło już swojej skuteczności w miastach na zachodzie Europy.
Podobne strefy funkcjonują już w ponad 300 miastach na naszym kontynencie, z
czego niektóre z nich już od blisko 30 lat.
Każdy kij ma jednak dwa końce, bo włodarze tamtejszych
miast, zachęceni dobrymi efektami swoich działań, zabierają się za zaostrzanie
kursu i dokręcanie śruby kierowcom. Pierwsze miasta planują już strefy, w
których cały ruch będzie mógł odbywać się wyłącznie z napędem elektrycznym. Szczególnie
duże kontrowersje wywołuje pomysł Londynu, który już lada chwila może znacznie
ograniczyć możliwości przemieszczania się dla setek tysięcy, a może i milionów
osób.
Wprowadzona w stolicy Wielkiej Brytanii w 2019 roku Ultra-Low
Emission Zone (strefa ultra-niskiej emisji) przyniosła spadek zawartości tlenku
azotu emitowanego przez transport drogowy aż o 31%. W związku z tym sukcesem
już 29 sierpnia podobną strefą zostanie objęty cały teren wewnątrz obwodnicy
M25, a więc nie tylko Londyn, ale i okalające go przedmieścia. Wszystkie właściciele
samochodów niespełniających normy Euro 4 dla napędów benzynowych (a więc wyprodukowane
przed 2005 rokiem) i Euro 6 dla diesli (która weszła w życie dopiero w 2015
roku) za każdy dzień pobytu w tej strefie będą musieli zapłacić aż 12,5 funtów
(równowartość 66 zł).
Pracujące na rzecz poprawy jakości powietrza w Londynie
biuro prezydenta Sadiqa Khana w ramach ulżenia mieszkańcom proponuje im dopłaty
do zakupu aut spełniających nowe normy w wysokości 2 tys. funtów lub 5 tys.
funtów w przypadku modeli przystosowanych do przewozu osób niepełnosprawnych.
Brytyjscy eksperci i przedstawiciele niezależnych organizacji
zauważają jednak, że taka kwota to tylko symboliczne wsparcie wobec wyraźnie
rosnących cenach aut i paliw. W efekcie decyzja włodarzy Londynu może się
przyczynić do pogłębienia nierówności społecznych, jako że dotknie przede
wszystkim osoby gorzej sytuowane, które potrzebują tanich samochodów do
przemieszczania się pomiędzy różnymi pracami wykonywanymi w ciągu dnia.
Ograniczy również rynek lub podniesie ceny budowlańców, opiekunek dzieci i osób
starszych, oraz wykonawców wielu innych profesji tego typu.
Biuro prezydenta Londynu szacuje, że poszerzenie strefy ULEZ
„pomoże pozbyć się z dróg metropolii około 200 tys. najbardziej trujących aut”.
Brytyjski związek motorowy AA podważa jednak te dane i sugeruje, że plan ten
dotknie nawet 400 tys. domostw. Czy tak się rzeczywiście stanie i jakie skutki
to przyniesie – przekonamy się już za parę miesięcy.