Oczy świata motoryzacji co piątek zwrócone są na platformę Amazon i jej ostatni hit czyli The Grand Tour. Po pierwszym odcinku apetyt widzów został jeszcze bardziej pobudzony, a oczekiwania jeszcze bardziej wzrosły. Jak prezentuje się odcinek nr 2?
Wszystko opakowane w iście filmowe ujęcia, a sama prezentacja Astona Martina Vulcan wręcz rzuca na kolana, ale... No właśnie. Widzowie, szczególnie Ci europejscy mogą być zniesmaczeni w niektórych momentach poziomem żartu.
Podobnie jak w poprzednim odcinku gwiazda, którą okazała się być tutaj Charlize Theron została (niby) zagryziona przez lwa na pustyni z Johannesburgu, nadal nie wiem w jakim celu producenci ciągną ten wątek skoro jest on totalnie nie śmieszny. Następnie warto zwrócić uwagę na sceny i formułę przedstawienia całej akcji, w której trójka prezenterów ma do wykonania misję jako komandosi. Ujęcia są przydługawe a ciągłe ich powtarzanie prowadzi do znudzenia widza. Dodatkowo ujęcia rodem z Hollywood gryzą się z kiepską grą aktorską. The Grand Tour z założenia ma być show o tematyce motoryzacyjnej, póki co drugi odcinek udowodnił, że bliżej mu do "show" niż samej motoryzacji. O ile produkcja stoi na wysokim poziomie o tyle humor (w pewnych momentach) może fanom starego Top Gear'a spowodować grymas zażenowania na twarzy. Oby kolejne odcinki były lepsze.