Afera dieslowska, która rozpętała się w koncernie Volkswagena w sierpniu zeszłego roku wydaje się nie mieć końca. Im bardziej śledczy zagłębiają się w tajniki działalności firmy, tym więcej nieprawidłowości wychodzi na jaw.
Po wybuchu afery czołowi szefowie koncernu zarzekali się, że nie mieli pojęcia o nielegalnych praktykach, a ewentualne oprogramowanie mające zaniżać emisję spalin było rzekomym wymysłem kilku inżynierów.
Jak się jednak okazuje, początki nielegalnych praktyk sięgają 2006 roku. Niemiecka prokuratura dysponuje podobno dowodami na to, że szefowie koncernu wiedzieli i aprobowali stosowanie urządzeń zaniżąjących emisję spalin.