Elektryfikacja dociera już do wszystkich zakątków motoryzacji. Z hybryd typu plug-in coraz częściej korzystają już samochody sportowe, a teraz docierają również do segmentu pick-upów. Drogę im toruje nowa wersja najpopularniejszego auta tego typu na polskim rynku – Forda Rangera.
Pozytywne strony modeli hybrydowych zna dziś każdy – producenci i sprzedawcy w salonach wykrzykują je prosto w twarz klientom rozważającym zakup nowego auta. I o ile w te zalety, w tym obniżone zużycie paliwa, są niezaprzeczalne, to rozwiązanie to niesie za sobą również inne konsekwencje: mniejszą przestrzeń bagażową, wyższą masę, gorsze wyczucie pedału hamulca czy w końcu konieczność serwisowania dodatkowego systemu. To wszystko w przypadku samochodów stworzonych głównie do jazdy po asfalcie. Co się dzieje, gdy taki napęd trafia do auta przeznaczonego do prawdziwych wyzwań terenowych?
Ford Ranger PHEV 2025: co się zmieniło w wersji hybrydowej
Na papierze hybrydowy Ranger w porównaniu z wersją spalinową nic nie stracił, a sporo zyskał. Akumulator o pojemności 11,8 kWh daje możliwość przejechania do 49 kilometrów na samym prądzie, a umieszczony jest pod podłogą paki – jej wysokość spadła niezauważalne o 26 mm.
Osadzenie baterii na tylnej osi w pickupie, który i tak ma stosunkowo lekki tył, ma swoje plusy: auto jest lepiej wyważone, a tylne koła w terenie mniej kopią. Istotnym parametrem dla jazdy terenowej jest też głębokość brodzenia – w wersji hybrydowej pozostała na takim samym, wysokim poziomie jak w spalinowej i wynosi 80 cm.
Potężna bateria otwiera też nowe możliwości. "Pro Power on Board" – tak producent nazwał system typu Vehicle-to-Grid, który działa niczym mobilny power bank. Padło dużo nazw po angielsku, więc przełóżmy to na polski: dwa gniazdka umieszczono na pace, a jedno w kabinie, zależnie od wersji ich łączna moc wynosi 2,3 kW lub 6,9 kW, co pozwala korzystać z narzędzi, oświetlenia, a nawet ekspresu do kawy. Może się okazać przydatne dla ekip pracujących z dala od cywilizacji, na przykład przy obsłudze anten telefonii komórkowej lub sieci energetycznej.
Nowością w Rangerze jest również system "Pro Trailer Backup Assist", który ułatwia cofanie z przyczepą – a jest z czym! W wersji hybrydowej Ranger może holować przyczepę o masie do 3500 kg. Podczas cofania sterujemy jedynie drążkiem zmiany trybów jazdy – nim wskazujemy, w którą stronę przyczepa ma podążać, a samochód sam kontroluje kierownicę, by przyczepa idealnie podążała za autem. Nie jest to absolutna nowość na rynku, ale fajne ułatwienie, które docenią teraz również użytkownicy tego modelu.
Hybrydowy Ford Ranger zza kierownicy: wrażenia i opinia
Ranger pierwszej generacji i bliźniaczy do niego Volkswagen Amarok na drogach asfaltowych jeździły bardziej niż
Crafter niż Golf. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wiodące konstrukcje tego segmentu zmieniły się nie do poznania: nowa generacja pick-upa Forda w mieście prowadzi się jak SUV, nie jak terenówka czy ciężki bus. Spora zasługa należy do 10-biegowej automatycznej skrzyni, świetnie współpracującej z układem hybrydowym, oraz solidnej mocy – hybrydowy napęd generuje 281 KM i aż 697 Nm. W cenniku tego modelu mocniejszy jest tylko Raptor, i to nieznacznie.
Ranger PHEV po dodaniu zelektryfikowanej części napędu nie utracił swoich terenowych właściwości. Wyposażony w napęd na cztery koła e-4WD, nadal radzi sobie z wyzwaniami w trudnym terenie. Wszystkie tryby jazdy dostępne w wersjach spalinowych pozostały niezmienione, a do tego Ranger PHEV wciąż pozwala na blokowanie przedniego i tylnego dyferencjału, co znacząco zwiększa przyczepność w trudnych warunkach. W efekcie w czasie naszych prób terenowych zelektryfikowany Ford pewnie radził sobie na błocie, piasku czy w głębokich koleinach.
Udany przepis ma jednak swoją cenę. Ford nie znalazł cudownego sposobu na stosunkowo wysoki koszt systemu z dwoma pełnoprawnymi silnikami i sporym akumulatorem. Wersja PHEV jest więc zauważalnie droższa od spalinowej – różnica w tej testowanej wersji wyposażenia wynosi około 50 tys. zł. Bazując na samej oszczędności wynikającej z niższego zużycia paliwa dopłata do plug-ina zwróciłaby się dopiero po…800 tys. km, i to nie uwzględniając różnic w kosztach serwisu i rosnących cen prądu.
W prawdziwym świecie, w którym już nawet w polskich warunkach takie samochody są finansowane przez takie narzędzia jak leasing i oddawane po kilku latach eksploatacji, dopłata nie jest już szokująca, ale w praktyce PHEV nadal wychodzi około 30 proc. drożej od konwencjonalnej wersji spalinowej. Jednocześnie trzeba Rangerowi oddać, że jego bazowa wersja znajduje się w dolnym pułapie cenowym na polskim rynku pick-upów, a dopiero nowa wersja PHEV mniej więcej w jego połowie.
Patrząc przez pryzmat czysto produktowy, mój odbiór Rangera PHEV jest bardzo pozytywny. Układ hybrydowy w samochodach osobowych przynosi głównie mniejsze spalanie, ale nie zmienia charakteru auta. W Rangerze daje coś więcej: plug-in odmienia ten model w mieście. Dzięki temu teraz świetnie korzysta się z niego również na drogach asfaltowych, tak w centrach miast, jak i na trasach pokonywanych przy prędkościach 140 km/h (choć trzeba pamiętać, że w realiach naszych ulic to nadal pick-up o naprawdę dużych gabarytach i ograniczonej zwrotności).
Po kilkudziesięciu kilometrach dopłatę o 30 proc. względem wersji spalinowej odbieram jako cenę za to nowe, bardziej wszechstronne oblicze tej konstrukcji. Składając w jedno równanie dostęp do prądu w bagażniku, większą masę dopuszczalną na haku, lekkość jazdy w mieście i fakt, że Ranger PHEV nadal mieści się w średnich widełkach cenowych dla konkurencji, w pewnych określonych scenariuszach użytkowania ta nowa wersja będzie stanowiła kompetentną i mającą sens alternatywę do już znanych pozycji na rynku.
2025-11-13 - F. Kulesza
0
Komentarze do:
Pierwsza jazda Fordem Rangerem PHEV. Czy pick-up i plug-in to dobre połączenie?