Czy to się kiedyś skończy? Chiński rynek motoryzacyjny rozwija się z każdym rokiem. Nie wpływa to jednak na zmianę przyzwyczajeń tamtejszych producentów, którzy nadal na potęgę kopiują europejskie rozwiązania.
Najnowszym przykładem może być Jiangling T7, czyli chińska podróbka Volkswagena Amaroka. Nie trzeba być geniuszem, aby to zauważyć, gdyż przody obu aut są niemalże identyczne.
Na szczęście T7 nie jest w stanie zagrozić Volkswagenowi. Po pierwsze z powodu marnej jakości, a po drugie niezbyt ciekawych silników. Pod maskę Jianglinga trafi 2,8-litrowy diesel Isuzu o mocy 100 KM lub 2,2-litrowy benzyniak generujący 110 KM.Co ciekawe, nie jest to pierwsza chińska podróbka Amaroka. Kilka miesięcy temu opisywaliśmy też CHTC T3, również do złudzenia przypominające niemieckiego pickupa, tyle, że przed face liftingiem.