Kilka dni temu pisaliśmy o pożarze Forda Everest, który spłonął podczas dziennikarskiego testu w Australii. Ogień strawił najpierw komorę silnika, a następnie całe auto.
Ford przeprowadził śledztwo w tej sprawie, aby dowiedzieć się, czy auto posiada wadę fabryczną oraz czy podobne sytuacje mogą powtórzyć się w przyszłości. Jak się okazuje był to najprawdopodobniej jednostkowy przypadek, w którym nie zawinił producent.
Ford twierdzi, że za pożar odpowiada wadliwie podłączony akumulator, który był montowane w procesie poprodukcyjnym podczas transportu z Tajlandii do Australii.